#455. Przeniesienie

Witajcie!

Ten wpis będzie ostatnim na tej domenie, bowiem blog przenosi się w nowe miejsce. Dalej będę używał wordpressa, jednak wolę mieć nad nim większą kontrolę niż miałem dotychczas.

Zapraszam was serdecznie na zpamietnikabuntownika.blog, gdzie dalej będę kontynuował przygodę z grami i każdym dziwnym aspektem mojego życia. Ta strona wciąż pozostanie aktywna, jako pamiątka dawnych lat, zablokowałem jednak komentarze, aby nie robił się tutaj większy bajzel.

Do zobaczenia na nowej stronie!

Mefisto

#454. Z życia urzędnika cz.15

Niedługo minie mi pierwsza dekada pracy jako urzędnik. Szczerze mówiąc nigdy nie sądziłem, że spędziłbym tyle czasu w zawodzie, którego nigdy nie brałem pod uwagę w młodości. Życie bywa jednak przewrotne, ale w tej kwestii się cieszę: chociaż bywa ciężko, jestem dumny z bycia urzędnikiem, pomagania innym i działania na złość moim przełożonym.

W dzisiejszej notce chciałbym się jednak skupić na czymś, czego w mojej pracy nienawidzę: „meetingach”. Według mnie jest to zło, może nie najgorsze, bo jednak czasem trzeba się zebrać drużyną i przedyskutować to, jak wrzucić pierścień do ognia, aby Sauron nie widział. Jednakże w dużej mierze takie spotkania zwyczajnie marnują czas.

Może jest to mój personalny punkt widzenia, bo jednak ja wolę wszystko krótko, zwięźle i na temat (czego nie zawsze widać po moich notkach, heheh) i po prostu boli mnie strata tych dwóch godzin na to, aby przełożona czytała nam nowości, które można by było wysłać emailem. Wkurza mnie też to, że „meetingi” wypadają nam w takich momentach, kiedy przychodzi największa ilość pracy i zamiast po prostu stawić jej od razu czoła, przychodzimy za dwie godziny na istny armagedon, na który nawet nie da się patrzeć. Domyślam się, że dla wielu osób spotkanie w trakcie najgorszych godzin pracy jest wybawieniem, bo jednak mogą złapać oddech przed tym biurowym potworem. Dla mnie jednak to jest męczarnia: i tak muszę pokonać tego demona, więc wolę mieć na to więcej czasu, a nie ryzykować robieniem nadgodzin.

Dlatego po cichutku słucham sobie, o czym mowa jest na spotkaniu, ale w tle robię swoje zadania. To jest naprawdę spory plus pracy zdalnej: i tak muszę mieć laptopa, aby wejść na wideokonferencję, więc mogę sobie od razu trochę popracować. Brzmię jak pracoholik, ale w gruncie rzeczy ja po prostu chcę wykonywać swoją pracę i kończyć o ustalonej porze. 😛

A Wy jakie macie zdanie o spotkaniach w pracy?

Mefisto

#453. Stadia

Chociaż Stadia już oficjalnie zakończyła swoją działalność (a stało się to 18 stycznia 2023), postanowiłem oddać hołd tej usłudze i zrelacjonować moje wrażenia. Nie mam ich za wiele, bo jednak na Stadię natrafiłem w najbardziej zabieganym momencie mojego życia, aczkolwiek pozwoliła mi ona zaczerpnąć odrobinę szczęścia, jakim jest cloud gaming.

Zacznijmy wpierw od tego, czym jest cloud gaming. Polega on na tym, że gra uruchamiona jest na zewnętrznym serwerze i transmitowana na urządzenie użytkownika. Ta idea pierwszy raz została zaprezentowana na E3 w 2000 roku przez startup G-cluster i od tamtej pory była nieprzerwanie usprawniana, ulepszana i modyfikowana. Powstało wiele platform oferujących usługę cloud gamingu, między innymi Geforce Now oraz xCloud. Steam, chociaż nie do końca jest to cloud gaming, po dziś dzień oferuje możliwość połączenia swojego komputera z urządzeniem mobilnym (przez Steam Link – produkowanym do listopada 2018, a obecnie na aplikacji dostępnej na telefon lub tablet – Android | iOS).

Stadia powstała w listopadzie 2019 roku, a została wyłączona 18 stycznia 2023, kilka miesięcy po tym, kiedy Google ogłosiło, iż jest to nierentowny projekt. Moja przygoda z tą usługą zaczęła się w grudniu 2021, kiedy to dotarł do mnie mój pad i miałem okazję przetestować tytuły dostępne w ramach subskrypcji (kosztującej raptem £8.99/39zł miesięcznie).

Pograłem w kilka różnych gier, a w tym w Assassin’s Creed Valhalla, Saints Row IV, czy też The Elder Scrolls Online. Chociaż moje połączenie internetowe wtedy leżało i kwiczało (mieliśmy ledwie 40mb/s przy dobrych wiatrach), to stabilność i płynność rozgrywki były całkiem niezłe i jeżeli miałem jakieś problemy, wynikały one z powodu mojego słabej jakości internetu, a nie samej Stadii.

Sama usługa była świetnie dopracowana: gry były bardzo dobrze przeportowane i nie sprawiały żadnych problemów. Jeżeli „przypadkiem” zdarzyło się nam wyłączyć przeglądarkę, nasza rozgrywka rozpoczynała się od tego miejsca, w którym się przerwała (co przetestowałem kilka razy, w szczególności na Assassin’s Creedzie). Grę można było rozpocząć np. przez przeglądarkę na komputerze, a jakiś czas później kończyć ją na aplikacji w telefonie. To była naprawdę świetna rzecz, jeśli chodzi o mobilność cloud gamingu. Jedyne, co mnie drażniło to to, iż na tablecie, pomimo posiadania klawiatury, nie mogłem jej używać i musiałem wybrać pomiędzy wirtualnym padem (czyli takim, który wyświetla się na ekranie), a zakupionym przeze nie kontrolerze. Także jeśli chciałem grać przy użyciu klawiatury i myszy, byłem zmuszony do korzystania z mojego komputera.

Drugą wadą Stadii była mała ilość oferowanych gier. Sporo tytułów było po prostu niedostępnych i myślę, że to mogło być powodem, przez który niektórzy ludzie rezygnowali z tej usługi. Dopiero pod koniec pojawiło się sporo najnowszych tytułów, ale (jak zresztą widać) nie przekonało to Google do kontynuowania projektu. Chociaż z początku doceniałem mobilność Stadii, to jednak Steam Deck wygryzł ją dla mnie, bo na nim działa mi większość gier, w które lubię grać (a jeśli nie to mogę pogrzebać z konfiguracją) i mogę go zabrać gdziekolwiek chcę. Jedynie żywotność baterii na telefonie i tablecie wygrywała ze Steam Deckiem, bo jednak odpalenie gry bezpośrednio na urządzeniu zużywa więcej prądu niż streamowanie jej z serwera na nasze urządzenie.

Zabawnym faktem jest jednak to, że Stadię dało się nawet odpalić na Steam Decku, co było ciekawym doświadczeniem i dawało zarówno tej usłudze, jak i temu urządzeniu nowe możliwości.

Podsumowując, pomimo kilku wad, Stadia była naprawdę ciekawym pomysłem, za którym już tęskni spora liczba graczy. Dla wielu osób, dla których możliwość kupienia porządnego, gamingowego sprzętu wykraczała poza ich finansowe możliwości, to była świetna opcja, aby pograć w niektóre najnowsze gry. Dla mnie ta usługa pozwalała mi pograć w grę, kiedy mam na nią ochotę, a nie czekać dniami, aby się ściągnęła (bo 40mb/s to mało jak na dzisiejsze czasy) albo kombinować z miejscem na dysku, bo trochę brakuje, aby ściągnąć kolejny tytuł. Przyznam szczerze, że podobałaby mi się taka przyszłość świata gier – trzeba byłoby tylko trochę ją dopracować, aby poprawić te małe, irytujące wady.

Będzie mi brakować Stadii, ale bawiłem się przednio – żałuję tylko, że tak krótko.

Mefisto

#452. Reorganizowanie sobie czasu to trudne zadanie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was serdecznie w roku 2023. Zobaczymy, co ten rok nam przyniesie, bo w tej chwili jeszcze nie zdążyło się wydarzyć cokolwiek, co mogłoby mnie zaskoczyć. W sumie nie przeszkadza mi, aby tak zostało – nie musi być wcale lepiej, niech tylko nie będzie gorzej. 🤷‍♂️

Za niecałe dwa tygodnie zaczynam studia. Kilka dni przed tym mam egzamin praktyczny na prawo jazdy. Mam nadzieję, że zdam, to wtedy reszta roku będzie dużo prostsza. Instruktor mnie pociesza, że tak długo, jak nie zacznę jeździć jak Całość, powinienem dać radę. 🤣 I to nie tak, że Całość jeździ źle, tylko niektóre zasady nie mają kompletnie sensu. 😛

Cały mój wysiłek skierowany jest w stronę przeorganizowania mojego trybu życia, aby wliczyć w to czas na studia. A skoro organizuję sobie czas na to, to również organizuję sobie czas na inne rzeczy, które zaniedbałem (także na bloga: pisanie notek i czytanie Waszych notek :P). Owszem, czasem wychodzi mi to lepiej, czasem gorzej, ale jakiś postęp jest, więc jestem z siebie dumny. 😉

Dlatego w ostatnich tygodniach mało się u nas dzieje. Ograniczamy wychodzenie, aby się nie pochorować (nie chciałbym z tego powodu przekładać egzaminu). Nie oznacza to, że siedzimy cały czas w domu, ale staramy się robić to tak, aby nie wrócić z jakimś choróbskiem. I naprawdę jestem pod wrażeniem, bo póki co całkiem nieźle się trzymamy.

Trzymajcie za mnie kciuki, abym prawko zdał za pierwszym razem i mógł legalnie jeździć jak Całość. 😛 Trzymajmy też razem kciuki, aby rok 2023 był lepszy od pozostałych. 🙂

Mefisto

#451. Gamingowe podsumowanie roku 2022

Kolejny zwariowany rok za nami. Pora więc zatem przyjrzeć się, co działo się w świecie gier w 2022. A trochę się działo, i chociaż było wyboiście, świat gamingu nie zawiódł.

Jak co roku: oto moje trzy perełki, które szczególnie przykuły moją uwagę. Pod tym linkiem znajdziecie wszystkie inne gry z roku 2022.


PINE


Pine zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie, bowiem gra urzekła mnie od samego początku na kilka możliwych spososób: niesamowicie ciekawą fabułą, uroczą grafiką i złożonością samej mechaniki gry. Twórcy wpakowali w nią tyle detali, a jednocześnie wyważyli je na tyle dobrze, iż tytuł ten wydaje się wręcz idealny.

Nasz bohater, Hue, musiał zmierzyć się ze stratą, znaleźć w sobie odwagę, aby wyruszyć na nieznany ludziom ląd i odnaleźć kawałek ziemi dla swojego ludu. Wszystko wokół skomplikowanej mechaniki świata Albamare i setki tych niewielkich detali, które potrafiły odciągnąć mnie od głównego wątku historii naszego bohatera tylko po to, aby się nimi pozachwycać.

To jest zdecydowanie gra 10/10!


STRAY


Stray to bardzo wyjątkowa i niesamowita pozycja, w którą miałem przyjemność zagrać w 2022 roku. Był to długo wyczekiwany powiew świeżości wśród nowowydanych gier, przepełnioną mroczną, ale jednocześnie i uroczą grafiką.

Historia naszego bohatera – kota – powalała na kolana do tego stopnia, że grę musiałem przejść dwa razy. Chociaż gra nie pozwala nam na wybór, jak potoczą się losy naszego czworonoga, to jednak fabuła była niesamowicie dopracowana, trzymająca w napięciu do samego końca i zmuszająca do refleksji. Cała ta droga, którą pokonaliśmy była emocjonującą przygodą i strasznie czułem się zawiedziony, kiedy się skończyła, bo chciałbym, aby trwała wiecznie. Bardzo mocno liczę na kontynuację tej gry!

Zdecydowanie 10/10!


THE PROCESSION TO CALVARY


Na tej liście nie mogło zabraknąć czegoś zwariowanego, a nie ma nic bardziej zwariowanego niż The Procession to Calvary. W tym tytule powala przede wszystkim pomysłowość twórców. Wszak wręcz zszyli ze sobą wiele słynnych obrazów, aby na ich podstawie stworzyć niesamowitą grafikę do gry. Jednakże to fabuła jest majstersztykiem w kwestii kompletnego absurdu, bowiem rzadko kiedy zdarza się gra tak dobra w robieniu durnia ze wszystkiego.

Naszym celem w tym tytule kończy się święta wojna, więc nie możemy już mordować wszystkich jak leci. Nasza niepocieszona bohaterka musi więc wyruszyć w podróż, aby zgładzić tyrana, przez którego rozpoczęła się ta cała wojna. Oczywiście w trakcie naszej wyprawy musimy pokonać wiele niesamowitych trudności: często tak dziwnych, że nie mieści się to w żadnej skali.

10/10 – polecam!


A Wam jaka gra przypadła do gustu w 2022?

Mefisto