#374. Nowości!

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym był tutaj tylko wizytorem. Ostatnie miesiące zaniedbałem i bloga, i czytelników, i samego siebie. Chciałbym z czystym sumieniem napisać, że pora z tym skończyć, ale za chwilę mam egzaminy, więc możecie się domyślać, jak bardzo u mnie kiepsko z czasem. 😅 Jeszcze sobie dokładam, bo skoro skończyły się obostrzenia to można wrócić do nauki jazdy…

Powtarzam sobie, że dam radę. Byle do czerwca i będzie po wszystkim (na jakiś czas). 😛 Staram się reorganizować życie, aby trochę bardziej się nim cieszyć i do końca wakacji (jeśli nie dłużej) będę miał czterodniowy weekend. Wiem, że nawet przed pandemią pracowałem z domu i byłem bliżej rodziny, ale ten czas zawsze przeważnie pochłaniała praca. Myślę, że pora to zmienić – chociaż na jakiś czas. 😉

Tak dodam jeszcze (jeśli chodzi o studia), że udało mi się podciągnąć z ocenami i wciąż mam szansę na wyróżnienie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. 😀 Czuję, że znowu mnie rzeczywistość zasmuci, bo egzaminy są zdalne. 😛

Przyznam, że ten brak czasu na gry dał mi w kość do tego stopnia, że wyszukuję ciekawych gier na telefon, bo tylko w ten sposób jestem w stanie oddać się swojej pasji (tudzież uzależnieniu :P). Znalazłem kilka fajnych aplikacji (głównie jakieś porty gier z wersji PC na mobilną) z ciekawymi fabułami i powoli będę je tutaj opisywał. Muszę jednak przyznać, że znalezienie gry na telefon, która nie jest obładowana różnymi mikropłatnościami, jest bardzo trudnym zadaniem. Ale skoro już zacząłem… 🤷‍♂️

Muszę wziąć się też za gry VR. Korci mnie Skyrim VR, ale trochę się bugów boję. 😂 Co jak co, ale nie wiem jeszcze jak bardzo będzie mi niedobrze, kiedy wpadnę pod tekstury albo zacznie mną coś majtać na boki. 😛 Chociaż jak zobaczyłem, jak Całość walnęła w znak skacząc na nartach w VR, to mnie i takie rzeczy zaczęły ciekawić… 😂

Ostatnimi czasami sporo oglądaliśmy kanał Adama Savage’a (tego z Pogromców Mitów) i jego przygody ze Spotem. Spot to produkt Boston Dynamics: niesamowicie precyzyjny robot. Adam dostał go do różnych testów i całą naszą trójkę zainteresował tematem robotów. Do tego stopnia, że sprawiliśmy sobie Bittle – małego psa-robota wzorowanego na Spocie (bo Spot kosztuje na chwilę obecną zdecydowanie za dużo :P). I chociaż było z tym sporo problemów (bo trzeba było go złożyć samemu), to w gruncie rzeczy jest to niesamowita rzecz. No i jeszcze można go programować, więc nasza przygoda z nim dopiero się zaczyna. Właściwie to z nimi, bo zamówiliśmy już drugiego. Będziemy robić wyścigi Bittle’ów. 😂

Bittle’a można też programować, więc w wolnej chwili (w następnym życiu najpewniej :P) się za to wezmę. No i postaram się zaprezentować możliwości naszego robopieska. 😉

Prace nad moją tablicą na razie stoją, bo kabel do mojej lampki gdzieś się zawieruszył na poczcie i chyba trzeba będzie zamówić drugi. 🤷‍♂️ Mam też na oku kilka ręcznie robionych przypinek z motywami z gier, ale dosyć sporo kosztują, więc na razie się wstrzymuję. Tym bardziej, że niektóre jechałyby do mnie z zagranicy, a postbrexitowa Anglia ma problem z przyjmowaniem paczek… Szkoda by było, jakby i one zaginęły.

Mieliśmy też starcie z publiczną służbą zdrowia. Staram się znaleźć w sobie pokłady zrozumienia, ale dla dzbanów i dzbanic mam już tylko środkowy palec. Generalnie do specjalisty może pójść jeden rodzic i dziecko, chyba że dziecko wymaga opieki dwóch rodziców np. z powodu niepełnosprawności. Chcieliśmy z tego przywileju skorzystać, bo dla Smoczyńskiego takie wizyty są straszne i z reguły jedna osoba musi go trzymać, a druga asekuruje i próbuje prowadzić dyskusję z lekarzem.

Kobieta na recepcji nie chciała nas wpuścić, a kiedy poinformowaliśmy ją, że mały ma, jak to oni ładnie określają, „dodatkowe potrzeby”, wywróciła oczyma i zaczęła domagać się dowodu, że Smoczyński ma jakąś niepełnosprawność. Skrócę Wam w tym momencie: pokazaliśmy dokumenty (bo nie raz już byliśmy tak potraktowani, więc zawsze mamy je ze sobą), babka dalej kręciła nosem, aż ją opieprzyliśmi tak, że w kolejnej recepcji (już konkretnie do specjalisty) nikt nawet słowem nie pisnął. A chcecie wiedzieć, co nas wkurzyło najbardziej? Że na górze było kilka nastolatków z obojgiem rodziców. Zdecydowanie za miło wyglądamy.

Oczywiście po tym stresie Smoczyński był rozłoszczony przez resztę dnia. Teraz jeszcze nie rozumie, o co dokładnie chodziło, ale wyobraźcie sobie moment, kiedy zrozumie, że został gorzej potraktowany, bo urodził się taki, a nie inny. Nie daruję jej tego.

Za każdym razem obiecuję sobie, że nie będę pisał o negatywnych rzeczach, ale musiałbym siedzieć w jakimś bunkrze, aby nie spotykać takich ludzi…

Dlatego zakończę miłym akcentem: kiedy ja miałem lekcję jazdy, Całość zabrała małego na plac zabaw, a tam zajął się nim jego rówieśnik. Smoczyński miał taką „smyczkę” na rękę i chłopca to bardzo intrygowało. Całość wyjaśniła, że to z powodu problemów małego, aby sobie krzywdy nie zrobił, nie uciekł, itd., zaraz przyłączył się ojciec chłopca, który też zaczął mu wyjaśniać, a chłopiec po prostu zaczął się bawić ze Smoczyńskim i zachowywał się dosyć opiekuńczo w stosunku do niego. Uczmy się od dzieci bycia dobrymi, a stworzymy naprawdę wspaniały świat. ❤️

Mefisto

#271. CAŁOŚĆ™

Dzień dobry wieczór!

Ostatnio zauważyłem, że moim prywatnym synonimem do „podsumowanie ostatnich czterech tygodni” to „no pacz jak ten czas leci”. 😀

Zacznę od tego, że byliśmy chorzy. Nie wiem, co to było, ale siekło nas porządnie. Przez to wyjazd do Walii na Animecon się nie udał. 😦 Chociaż podejrzewam, że i tak by się nie udał, bo huragan Ciara uderzył właśnie wtedy. 😮 Z huraganem nie polubiłem się też za to, że ukradł nam śmietnik na odpady recyklingowe i musiałem zamówić nowy. 😠

Poza tym to jednak oba huragany były dla nas litościwe w porównaniu do innych części UK.

W kwietniu za to jest Animecon w Bristolu, więc jeśli nas nie dorwie jakaś dżuma, ani też nie porwie nas huragan, to myślę, że na niego pójdziemy. 😀

Na liście kolejnych kataklizmów są również moje studia. Mam do zrobienia trzy TMA (tutor-marked assignment) z terminami oddania od pół tygodnia do prawie dwóch tygodni od teraz. Pewnie nie byłoby w tej kwestii tak źle, ale że byłem chory i kilkakrotnie po prostu odpadłem ze zmęczenia, to dorobiłem się kolejnych zaległości w tej kwestii. Ostatnie dwa tygodnie nadrabiałem intensywnie. Na tyle intensywnie, że aż przyśniło mi się jak rozwiązuję jedno z zadań z matmy. I nie wiem co gorsze: to, że mi się to przyśniło, czy to, że przyśnił mi się prawidłowy wynik. 😂

Dzięki pomocy Połówki CAŁOŚCI 😂, która zajęła się Smoczyńskim na tyle, abym mógł sobie liczyć w ciągu dnia (normalnie to studiuję jak nam dzieciorośl pójdzie spać) oraz faktem, że Smoczyński kilkakrotnie siedział mi grzecznie na kolanach i patrzył, jak rozwiązuję matmę, udało mi się nadrobić. 😀

Jeszcze praktycznie jedynie, co teraz przerabiam, to całki i jak na początku to mi się wydawało strasznie trudne, tak teraz liczę je w pamięci. Trochę mnie to przeraża. 😂

Kończę też pierwszy semestr z informatyki, więc zależy mi, aby mój ostatni z TMA dał mi minimalnie 85% (a najlepiej 87%), aby skończyć semestr z wyróżnieniem. Właściwie to semestry są oznaczone jako osobne moduły, więc jeśli się uda to skończę ten moduł z wyróżnieniem. 😀

Workspace 1_2020_02_19___01

Jeszcze załapałem jedno 82%, a miało być 85% i mnie to podłamało. 😦 Chociaż CAŁOŚĆ 😀 zauważyła, że robiłem te zadania podczas świąt, a wtedy sąsiedzi nam strasznie dokuczali i właściwie to 82% to całkiem niezły wynik patrząc na okoliczności. 🙂

Jeśli chodzi o świat gier to kupiłem Max Gentlemen Sexy Business, bo potrzebowałem trochę psychicznego odpoczynku i podejrzewam teraz, że przez to to raczej pewne, że skończę z jakąś chorobą psychiczną. Gra jest genialnie powalona i nie sposób jej skończyć (drugi raz ją przechodzę, bo na końcu zawsze pojawia się większy złodupiec, który wszystko komplikuje). A, tak. To symulator randek z elementami cholera-wie-czego. 😂

Dowiedziałem się też, że Ark: Survival Evolved doczekało się swojego wątku fabularnego, co mnie w sumie zdziwiło, ale i ucieszyło, więc przyjrzę się tej kwestii. 😀 Jakby ktoś był ciekawy to trochę zagłębiłem się w tę grę i tutaj można poczytać o moich przygodach. 😉

Niestety nie udało mi się nagrać Minecrafta. Choroba, studia i kiepsko śpiący Smoczyński mi to pokrzyżowali. Ale będę próbował. Nie zamierzam się w tej kwestii poddawać, ale nie chciałbym też zajechać próbując robić więcej niż moje zdrowie psychiczne pozwala mi zrobić w danej chwili. 😉

Instruktor od nauki jazdy jest przekonany, że w ciągu około 3 miesięcy powinienem być gotowy na zdanie prawka. Podziwiam jego entuzjazm! Naprawdę! 😂 Ale pewnie w tej kwestii jestem dosyć krytyczny wobec siebie, bo nawet CAŁOŚĆ ❤️ uważa, że coraz pewniej wyjeżdżam z parkingu, więc może coś jeszcze ze mnie będzie. 😀

No, myślę, że to wszystko, o czym chciałem (pamiętałem) napisać. Zmykam się uczyć. Nauka niby nie zając, ale uciec potrafi! 😉

Mefisto

#263. Piorunująco :D

Dzień dobry wieczór!

Znowu wyszła mi notka pisana na szybko… Chyba tracę moją supermoc organizowania sobie efektywnie czasu! 😂

Przyznam szczerze, że jestem bardzo zaskoczony tym, jak mocno Simsy mogą odzwierciedlić rzeczywistość, którą opisuję w Wędrowcze z Krańca Czasu. Grałem ostatnio, aby zrobić screenshoty do ostatnich dwóch notek. No i randka Japesia była wybuchowa. 😂 Siya dostała piorunem! Kara boska za spotykanie się z Japesiem!

21.01.2020_01-01-03

W części 14 potrzebowałem tylko jednego screenshota Japesia rozmawiającego z Dominikiem, gdzie Smok będzie poza kadrem. Niestety Smoka ciągnie cały czas do lodówki i przeszkadza. 😂

Jeśli chodzi o to opowiadanie to pozwolę sobie tutaj odpowiedź na jedno pytanie, które do mnie ostatnio dotarło: istoty z Krańca Czasu są stworzone przeze mnie w Simsach. Reszta postaci to wyłapani na ulicy i wcieleni do swoich ról Simowie. Poza Dominikiem oczywiście. To on czekał na mnie, aż przydzielę mu rolę największego psychola w opowiadaniu. 😂

Udało mi się skończyć Star Wars Jedi: Fallen Order. Trochę mi przykro, bo lubię, kiedy gra daje mi możliwość rzucania przeciwnikami. 😀 Ale gra zrobiła na mnie spore wrażenie – zarówno fabułą jak i filmową wręcz grafiką i dokładnością animacji.

Workspace 1_2020_01_26___16

Gra została stworzona przy użyciu oprogramowania do przechwytywania ruchu. Czyli mówiąc prościej ruch postaci to nagrany ruch prawdziwych ludzi (a dokładniej aktorów). Dla ciekawskich: tutaj jest krótki filmik „zza kulis”, w którym można obejrzeć jak to wygląda. 😉 (koszulka ze Stormtrooperem „I’m gonna miss you” wymiata 😂)

Jaram się też faktem, jak bardzo rozwija się gaming na Linuxie. Parę lat temu to nawet nie myślałbym, że zagram bezproblemowo w świeżo wydaną grę. A teraz to po prostu działa. Mam wybór i to mi się podoba. 🙂

Humble Bundle zmieniło w ostatnich miesiącach swoją subskrypcję i teraz oferują Humble Choice. Pozwala nam to wybierać spośród oferowanych gier (ilość gier do wybrania zależy od posiadanego rodzaju subskrypcji). Zgaduję, że to odpowiedź na narzekania ludzi, że gry się często powtarzały, a nie każdy chce lub ma możliwość oddać ją komuś innemu. (tak swoją drogą dalej mam gry do oddania – jak ktoś jest chętny to pisać ;)).

Powoli wracam do grania w Minecrafta, więc jest szansa, że zacznę znowu nagrywać postępy z budowy zamku. 😛 Ostatnie dwa miesiące były zdecydowanie zbyt zalatane i liczę na to, że może w końcu nadejdzie odrobina spokoju… Najwięcej zależy teraz od Smoczyńskiego, który znowu wszedł w fazę buntu i ma swoje humorki. Dobrze, że ta faza nie połączyła mu się z TNT w Minecrafcie, bo prezentowałbym Wam najpewniej wielki krater…

Jeśli chodzi o studia to mam trochę zaległości. Głównie dlatego, że ostatnie trzy tygodnie spędziłem na chorowaniu i ciężko było mi się skupić, a na matematyce przerabiałem pochodne funkcji, które może trudne nie są, ale jak się człowiek nie skupi to potem śmieszne rzeczy wychodzą. 😛

Moja nauka jazdy idzie dosyć sprawnie. Instruktor powiedział mi, że jeszcze trochę i będę mógł zdawać. I wszystkie pięknie, ładnie, ale ja dopiero zaczynam teorii się uczyć… 😂

W kwestiach blogowych: zamierzam skończyć pisać oba kąciki po 20 wpisie, wstawić w ich miejsce Wędrowca, a jak zamknę rozdział z pisaniem opowiadania to pomyślę, czy będę wracał do pisania kącików. W tej chwili nie mam za bardzo czasu na nie i myślę, że przyda mi się przerwa, aby w spokoju zebrać chociaż jakieś pomysły. No i jeszcze miała być seria wpisów o Anglii.

Chciałem też wziąć się za odświeżenie wyglądu bloga, ale trochę mi to nie wychodzi. Szczerze mówiąc zaniedbuję wszystko, co nie ma ustalonego terminu. 😂 Prawdę powiedziawszy jestem ostatnio tak przemęczony, że czasem mam wrażenie, że nawet bloga zostawię…

Zaczynam powoli myśleć o zmianie pracy. Uwielbiam moją pracę (i cudowną szefową!), ale przydałoby się coś, gdzie zarabiałbym przynajmniej tyle samo i spędzał o połowę czasu mniej w pracy. A najlepiej by było jakbym pracował mniej i zarabiał więcej. 😛 Myślę, że pora zrobić spory krok do przodu i postarać się o pracę, która bardziej będzie zgodna z moimi zainteresowaniami.

No i zgodnie z Połówką ustaliliśmy, że pójdziemy na dodatkowe kursy jak skończę prawko, aby podnosić nasze kwalifikacje. 😉 Jako że te kursy są głównie online to będę osobistym nauczycielem Połówki. Coś czuję, że to się źle skończy… 😂

Myślę, że chyba napisałem o wszystkim, co chciałem. Muszę te notki zacząć lepiej organizować, aby były bardziej składne, bo chyba wyszła trochę chaotycznie… 😛

Mefisto

 

#224. Dużo tego

W poprzedniej notce pominąłem dużo rzeczy, które chciałem napisać, ale że kilka budynków dalej uaktywniła się jedna gnida i do pierwszej w nocy nawalała swoim umca rumca to musiałem sprężyć się z publikacją notki i śpieszyć do Smoczyńskiego, bo miał dość hałasu…

Zmieniliśmy dostawcę internetu, bo BT to sobie już tylko w kulki leciało. Internet nam nawalał, rozłączał się, często oferował nam prędkość nie większą niż 5mb/s, a oni, zamiast wymienić kabel, po prostu się z nami pożegnali. Zaskoczyli mnie. 😂 Inna firma, Vodafone, dostarczająca neta po kablach BT, zaoferowała nam stabilne 54mb/s (więcej się nie da u nas w okolicy – nasza ulica to istna czarna dziura) za połowę ceny u poprzedniego dostawcy… Czyli jesteśmy na plus. 😀

Niedawno dostałem email, że ponieważ przeszedłem do Vodafone to z tej okazji chcą mi sprezentować Alexę Echo Plus. Dodatkowo dorzucili też żarówkę Philips Hue. W sumie miło z ich strony, bo chcieliśmy ją kupić, a oni nam ją dali za darmo. 😀 (wiem, wiem, płacę za nią w cenie internetu, ale jak tak się to napisze to jest milej)

Teraz mamy trzy Alexy i większość pomieszczeń zajętą przez tą-której-imienia-nie-wolno-wymawiać. Wydarzyła się już ciekawa sytuacja z nimi: będąc w pokoju dziennym drę się do Alexy w tymże pokoju, a odpowiada mi inna z kuchni, a ta z pokoju komputerowego mówi, że nie rozumie… No cyrk po prostu! 😂

Ostatnio któraś zaczęła sobie coś gadać, a myśmy nie byli w stanie zlokalizować gaduły… A Połówka chce czwartą Alexę kupić…

Zapomniałem też powiedzieć Wam o pewnej zmianie na blogu. Otóż idzie mi dobrze z pisaniem przygód Wędrowca, więc stwierdziłem, że mogę tą serię przyśpieszyć i od października zacznę wrzucać rozdział też i w czwartą środę tygodnia. 🙂 Mam nadzieję, że moje postanowienie dotrwa do końca serii. Jeśli nie to oczywiście dam Wam znać wcześniej. 🙂

I to chyba tyle z zaległych rzeczy. Pewnie o czymś przypomnę sobie, kiedy opublikuję notkę… 😛

Z rzeczy bierzących: ostatnio wymieniliśmy sobie lampę (na taką: link) i odkryliśmy, że ktokolwiek robił u nas elektrykę, musiał się nieźle zjarać przed pracą. Otóż podłączyliśmy lampę i okazało się, że w pokoju komputerowym nie działa włącznik, ale za to włącznik w pokoju dziennym włącza światło w obu tych pomieszczeniach. Trochę nam zajęło rozwikłanie tego. Był nawet moment, że włącznik w pokoju dziennym włącza światło w pokoju komputerowym i na odwrót. Udało się jednak to rozwiązać i wszystko działa już jak należy.

Daje nam to jednak cenną wiedzę, że jeśli coś nawali to trzeba odciąć prąd w całym domu, a nie w konkretnych pomieszczeniach, bo nie wiadomo, gdzie jeszcze kable są tak połączone…

Zacząłem naukę jazdy (w końcu)! Już na pierwszej lekcji zostałem zaciągnięty do jeżdżenia po ulicy. Poza faktem, że trochę panikowałem to nie było źle. Udało mi się nawet wyminąć z dostawczakiem na ciasnej, angielskiej ulicy, dosyć dobrze wychodziło mi ruszanie, nie rozjechałem nikogo ani niczego, nie umarłem na zawał… 😛 Same plusy!

Udałem się z moją rodzinką, aby pojeździć i poćwiczyć. Połówka pochwaliła poprawę moich zdolności. Smoczyński był zajęty nawalaniem łapami w okno z miną „ratunku, wypuśćcie mnie”. 😂

Potem miałem drugą lekcję, instruktor przyjechał, wysiadł i kazał mi wsiąść za kółko… Połówka patrzyła się na mnie z takim bananem, nawet kawałek pojechała za mną, ale stwierdziła, że dobrze mi poszło. Musiałem wyjechać na główną ulicę, poćwiczyć jazdę, skręcanie, obserwowanie drogi, a na koniec mogłem spobie pojeździć 30 mil na godzinę (około 48km/h). 😀 Niby nie jest to zawrotna prędkość, ale nie spodziewałem się, że będę tyle jechał już na drugiej lekcji. A na trzecią mam zapowiedziane, że będę jeszcze szybciej jechał… 😵

Jeszcze instruktor mnie dobił sprawdzając dokładnie moją datę urodzenia… No czego ja się w sumie mogłem spodziewać?😂

Przybyły też do mnie książki na studia. Wszystko do przeczytania, zrozumienia, opracowania i zdania. Jeszcze w kwietniu przybędą do mnie książki z Introduction to computing and information technology 2, więc trochę mi się ta góra zwiększy. 😀 Połówka przejrzała książki do technologii i mam już polecenie relacjonować jak tylko dojdę do czegoś fajnego. 🙂

IMG_20190913_092940

Smoczyński za to dostał od nas szansę na trochę kontrolowanej wolności. Kupiliśmy mu szelki, ale nie byle jakie szelki tylko takie:

IMG_20190902_122253

Chociaż na początku chodził w nich jak pijany pies to ostatecznie mu się spodobały. 🙂 Musieliśmy tylko zapięcie zrobić na boku, bo inaczej szelka okręcała mu się wokół szyi…

Jak kogoś ciekawią to tutaj macie link. 🙂

Poszliśmy też w końcu na grupy zabaw dla dzieci, które potrzebują dodatkowej pomocy. Przyznamy się oboje bez bicia, że bardzo nam się tam podobało. Smoczyński cały czas bawił się w basenie z piłeczkami, jedna z pracujących tam kobiet (a było ich sporo) go pilnowała, kiedy my omawialiśmy jego potrzeby i zachowanie z inną pracownicą będącą jednocześnie opiekunem rodzinnym (family support worker). Wszystko było fajnie zorganizowane, mały miał cały czas opiekę, która ma duże doświadczenie w obchodzeniu się z różnymi dziećmi mającymi, jak to Anglicy określają, dodatkowe potrzeby.

Smoczyński wybrał się też do zoo. Pierwszy raz w życiu. 🙂 Jako wielki fan koni (ma ich całą masę w Minecrafcie) prawie wszedł do zagrody konia. Potem zabawiały go małpki – zaczęły wesoło skakać i figlować, kiedy tylko zobaczyły naszego dzielnego Smoka, a ten zaczął im bić brawo. 😀 A potem wrzuciliśmy go w siano, bo była taka możliwość. Jak być rodzicem to po całości! 😂

Nasz mały potwór miał też okazję pierwszy raz zjeść na mieście. Wcześniej tego unikaliśmy, bo Smoczyński jest trochę głośny jak jest niezadowolony. Jesteśmy trochę przewrażliwieni na tym punkcie, ale czytam jakie jest podejście ludzi do dzieci to mnie to przeraża (a jestem osobą, która nie przepada za dziećmi)… Nasz mały bąbel jednak dał radę – był spokojny, czekał cierpliwie, trochę próbował nogą kopać o krzesło, ale ostatecznie i nad tym dało się zapanować.

Aczkolwiek nasza dzieciorośl podbiła serca wszystkich! Kiedy koleś sprzątał resztki po poprzednich klientach, Smoczyński rozdziawiał paszczę czekając, aż ten facet go nakarmi tymi resztkami. Czy ja już mówiłem Wam, że mam bardzo łakome dziecko? 😂

Jeśli chodzi o gry to skończyłem Dragon Age: Inquisition i teraz przechodzę każdą inną część po kolei, bo się po prostu stęskniłem. 😛 W międzyczasie też gram w Minecrafta ze Smoczyńskim, który pomaga mi budować zamek. Co jakiś czas relacjonuję wszystko, co udało się zbudować na moim kanale na YouTube.

Fakt – miałem cichą nadzieję, że uda mi się nagrywać co dwa tygodnie, ale w tej chwili mam masę rzeczy na głowie, niektóre rzeczy wymagają sporo mojej uwagi, a do tego Smoczyński dodatkowo budzi się w nocy i kilka godzin spędzamy z nim (dzięki, wyżynające się zęby – idźcie w cholerę). Dlatego też obiecałem sobie, żeby po prostu nagrać coś co jakiś czas, a rutynę nagrywania zacząć wyrabiać dopiero, jak uporządkuję te najbardziej czasochłonne sprawy.

Właściwie to na wiele rzeczy nie mam czasu, co jest dołujące, bo ilekroć mam np. ochotę porysować to dzieje się coś, co mi na to nie pozwala i wpadam w taki ciąg poddawania się… Ostatnio nawet zauważyłem, że przestałem się poganiać do wzięcia się za coś, bo i tak mi to nie wychodzi z braku dobrej organizacji.

Czekam, aż niektóre rzeczy się unormują i będę mógł znowu zarządzać swoim czasem. Na razie priorytet ma u mnie zdanie teorii do prawka, bo lada moment dojdą mi studia i czasu na to będę miał jeszcze mniej…

Jeszcze jestem chory i mam to niefajne uczucie rozrywania w głowie, więc z myśleniem jestem strasznie na bakier… Nie to, że wcześniej nie byłem, ale teraz jestem tak jakby bardziej. 😛

Dlatego kończę już pisanie tej notki, bo raz: robi się strasznie długa, a dwa: mi już trochę zaczyna odbijać. 😀 Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie! To głupi sposób na spędzanie wolnego czasu!

Mefisto